Okładka najbardziej lubianej książki moich dzieci niestety całkiem się potargała. ...no cóż... nie bez przyczyny - wielka księga była przecież poddawana ciężkim torturom: ciągnięta, szarpana, przewracana ale przede wszystkim czytana. Dlatego też postanowiłam wzmocnić okładkę.
Okleiłam księgę lnem, zrobiłam nowy grzbiet z bardzo grubej (potrójnie klejonej) tektury i wydrukowałam stronę tytułową, na której narysowałam wróżkę :) Brzegi rysunków pocieniowałam tuszem i całość oczywiście zabezpieczyłam werniksem w sprayu.
Wzorowałam się na ilustracjach pani Ewy Ludwiczak bo jej wróżki są przesłodkie.
Może "moje" wróżki nie mają tego figlarnego spojrzenia ani tej cudnej minki, ale córeczki są zadowolone z nowej okładki ... no i znowu... dalejże ją tarmosić!
A oto efekt mojej pracy:
i tył książki:
Okleiłam księgę lnem, zrobiłam nowy grzbiet z bardzo grubej (potrójnie klejonej) tektury i wydrukowałam stronę tytułową, na której narysowałam wróżkę :) Brzegi rysunków pocieniowałam tuszem i całość oczywiście zabezpieczyłam werniksem w sprayu.
Wzorowałam się na ilustracjach pani Ewy Ludwiczak bo jej wróżki są przesłodkie.
Może "moje" wróżki nie mają tego figlarnego spojrzenia ani tej cudnej minki, ale córeczki są zadowolone z nowej okładki ... no i znowu... dalejże ją tarmosić!
A oto efekt mojej pracy:
i tył książki:
Noooo, pięknie ci ten rysunek wyszedł, masz to coś w łapce, porządna robota mi się podoba, choć te jasne płócienko może by tak zalterować? Ku ciemiejszym odcieniom, może troszkę kawy, herbaty, kropkowania - oczywiście z udziałem dzieci :)
OdpowiedzUsuńHe he he ...z czasem samo się zalteruje:D może to być nawet soczek - zależy co na stole ;)
OdpowiedzUsuńPrzyglądałam się tej książce....
OdpowiedzUsuńNo masz rację, że przydałoby się trochę patyny tej okładce, ale jak to teraz zrobić na książce?
Nie mam pojęcia. Tuszem? Zamoczyć herbatą nie mogę :(